miniatura

– służba czynna w miłości wyrazem wolności

 

Życie chrześcijanina jest życiem człowieka wolnego – zbawionego i uwolnionego przez Jezusa Chrystusa, jest życiem człowieka, któremu objawione zostają Boża wola i łaska. Wraz z poznaniem Zbawiciela człowiek rozpoczyna niejako nowe życie. Rozpoczyna trwający już do końca jego dni pełen wzlotów i upadków proces poznawania Boga i naśladowania Go. Żywa wiara, tłumaczona przez Marcina Lutra jako ufność względem Boga, jest poszukująca, pytająca i otwarta.

Bycie uczniem i świadkiem Chrystusa nigdy nie było sprawą łatwą. Dowody na to znajdujemy na kartach Nowego Testamentu, gdzie napotykamy historie, w których najbliżsi uczniowie wypierali się znajomości z Nauczycielem, kiedy trudno im było uwierzyć w zmartwychwstanie, kiedy „nie rozumieli”, a ich oczy „były zakryte” na przepowiadane wcześniej zdarzenia, których stawali się świadkami. Nie inaczej jest i współcześnie. Wiara i zaufanie wcale nie stały się prostsze dla nas, którzy znamy te historie i możemy czerpać z doświadczeń pierwszych uczniów. Mimo tej wiedzy, znowu stajemy przed dylematami i wyborami, które kosztują nas wiele wysiłku, czasem odwagi, czasem łez.

Pomagać tym, którym jest trudniej

Jednym z obszarów życia, w którym często zmuszeni bywamy do podejmowania decyzji, a który stanowi istotny element życia chrześcijanina, są relacje z drugim człowiekiem, pomaganie tym, którzy znajdują się w trudnym położeniu. Jednym słowem wszystko, co można by ująć jako miłość bliźniego.

Jedną z najbardziej znanych nowotestamentowych historii poruszających ten temat jest przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Znamienne jest w niej zwłaszcza pytanie zadane przez Jezusa słuchaczom: Kto okazał się bliźnim dla leżącego przy drodze człowieka? Ono nie brzmiało: dla kogo tamten był bliźnim, lecz właśnie: kto był dla niego bliźnim. Oczywiście tym, który stanął na wysokości zadania, poczuł się odpowiedzialny za rannego, okazał się obcokrajowiec – Samarytanin pogardzany przez Żydów.

Jeżeli mamy z tej historii zaczerpnąć coś dla siebie, to na pewno to właśnie pytanie: Dla kogo ja mogę być bliźnim, kimś, kto wesprze i pomoże? To jedno z podstawowych pytań, które pojawiają się w życiu człowieka wierzącego, pragnącego podążać za Bogiem. Bardzo celnie wyraził to przed laty ks. Roman Mikler: „Nie panowanie, lecz służba. Nie nad innymi, ale wśród i dla innych. Nie władza i rządzenie, ale poświęcenie i służba. Nie dla własnej korzyści czy chwały, lecz dla chwały Boga – Ojca w niebiesiech. Służyć jeden drugiemu – to główna zasada Królestwa Chrystusowego. To jest droga do wielkości w Królestwie Bożym” (Z Biblią na co dzień 2020, 20 kwietnia).

W jaki sposób pomagać?

Wezwanie do służby prowadzi jednak do kolejnych pytań. Jak pomagać? Czy na pewno każdemu? A co z tymi, którzy tej pomocy nie chcą? Co z pomaganiem tym, którzy naszej pomocy nie doceniają, wykorzystują nas, chcą ciągle więcej? Co z pomaganiem tym, którzy nam zagrażają? Jak pomagać, żeby nie upokorzyć pomocą? Gdzie jest granica, po przekroczeniu której pomagając innym – wyniszczam samego siebie? Te i wiele jeszcze innych pytań rodzi się, kiedy zagłębimy się w temat pomagania innym.

O niełatwej sztuce pomagania napisano już wiele. Odwołując się do przykładów konkretnych przykazań okazywania miłości bliźniemu, jakie znajdujemy na kartach Starego Testamentu (szacunek dla starców, wspieranie wdów, sierot, przybyszów), a także do przykazania miłości bliźniego zawartego w Ewangelii, od początku istnienia chrześcijaństwa rozwijano działalność dobroczynną. Przez wieki Kościoły chrześcijańskie wspierały potrzebujących, odpowiadając na bieżące potrzeby: zakładano szpitale, szkoły, przytułki dla sierot i kalek, leprozoria dla trędowatych, domy dla pielgrzymów. A świat zmieniał się i wyzwania zmieniały się wraz z nim.

Jeżeli przyjrzymy się różnym formom pomocy, które oferowano potrzebującym na przestrzeni wieków, to zobaczymy jedną z najważniejszych i najpiękniejszych cech działalności pomocowej, a zarazem poważne wyzwanie, które przed pomagającymi stoi: odpowiadanie na bieżące potrzeby, adekwatne reagowanie na to, co dzieje się wokół.

Od połowy XIX wieku pomaganie stało się także przedmiotem opracowań teoretycznych. Na początku w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii, a potem w innych krajach Europy odwieczna praktyka doczekała się badań naukowych: rozważań nad metodami, procesem po-mocy, ale także etycznymi aspektami jej udzielania. W drugiej połowie XIX wieku zrodziła się praca socjalna, czyli praktyczna nauka o pomaganiu, wciąż rozwijająca się, dynamiczna, czerpiąca z różnych obszarów wiedzy i próbująca znaleźć właściwe drogi do człowieka, który potrzebuje wsparcia. Historia jej rozwoju w różnych krajach, w tym także w Polsce, jest fascynująca i splata się z kluczowymi wydarzeniami historycznymi. Warto podkreślić, że współcześnie organizacje pomocowe: czy to prowadzone przez państwo – instytucje pomocy społecznej, czy pozarządowe – fundacje i stowarzyszenia, czy też kościelne różnych wyznań – ewangelicka Diakonia, rzymskokatolicka Caritas, prawosławna Eleos, czerpią z osiągnięć pracy socjalnej. Wspólnie też poszukują nowych rozwiązań pomocowych, odwołując się do wartości podstawowych: uważności wobec człowieka, niezależnie od tego, kim i jaki on jest.

Zasady pomagania

Jakie są zatem podstawowe zasady współczesnego pomagania?

Najważniejszą zasadą jest szacunek okazywany wspomaganemu, wynikający z przekonania, iż jest on takim samym człowiekiem jak pomagający i zawsze zasługuje na pomoc. W pomaganiu potrzeba namysłu nad tym, kim jest wspomagany, skąd wzięły się jego problemy. A zwykle nic nie jest tutaj proste, przyczyny trudności życiowych bywają skomplikowane.

Pomagający nigdy nie powinien oceniać człowieka, a tego potrzebujący pomocy bardzo się obawiają. Czasem wsparciem jest po prostu bycie z drugim człowiekiem, rozmowa, zwykły gest życzliwości, do którego wielu ludzi nie jest przyzwyczajonych. Przykładem osób nieraz zaskoczonych życzliwością mogą być bezdomni, od których ludzie zwykle się odsuwają, twierdząc, że są sami sobie winni, bo piją, nie pracują, śmierdzą. Czasem pomoc wymaga większego zaangażowania: odwiedzania, wsparcia w poszukiwaniu pracy, motywowania do zmian w życiu, do podjęcia terapii. Bywa, że proces pomocy jest na tyle złożony, że angażuje wiele osób, profesjonalistów z różnych dziedzin, trwa bardzo długo i równie długo każe czekać na efekty.

Pomoc nie może upokarzać. To niełatwe zadanie, bo bywa, że nieprzemyślane, nawet w dobrej wierze wykonywane gesty pomocy mogą zawstydzić, wyrządzić więcej szkody niż pożytku, gdy podkreślają różnicę pomiędzy pomagającym a wspomaganym.

Osoba pomagająca nie uzależnia innych od pomocy, pozwala współdecydować o jej przebiegu, nie narzuca swoich decyzji, rozmawia, stara się traktować wspomaganego jak partnera. Wybiega w ten sposób nieco w przyszłość, starając się od początku kształtować we wspomaganym poczucie odpowiedzialności za swoje życie, poczucie sprawstwa, aby po okresie, w którym potrzebował pomocy, mógł odejść, żyć samodzielnie, bez etykiety „potrzebującego” czy „ofiary”. Także wtedy, gdy jego siły i sprawność są bardzo ograniczone i nie ma mowy o fizycznym odejściu, zwłaszcza wtedy, gdy pozostaje uzależniony od pomocy innych, wspomagający musi dbać o okazywanie mu szacunku, musi troszczyć się o jego godność. Człowiek nigdy nie może być przedmiotem niczyich działań, zawsze stanowi podmiot w procesie pomagania. To przeświadczenie jest kluczowe dla każdego, kto angażuje się w pomoc innym.

Warto zauważyć, że we wszystkich wymienionych wyżej zasadach odnajdujemy postawę Jezusa Chrystusa: szacunek do napotkanych ludzi, współodczuwanie z nimi w ich dramatach, pozwolenie na podejmowanie decyzji: „Co chcesz, abym ci uczynił? Panie, abym przejrzał!” (Mk 10,51). Bóg, który nas uwalnia, nie tylko daruje nam wolność od: grzechu, śmierci, władzy szatana. On daruje nam także wolność do: życia dla Niego, czynienia dobra, podejmowania odpowiedzialności, zaangażowania. Zbawiony, kochany przez Boga człowiek pragnie żyć tak, jak Bóg tego od niego oczekuje. Z tego powodu miłość i otwartość na drugiego człowieka powinny też stanowić jego naturalną postawę życiową.

Chrześcijanin jest wolnym panem względem wszystkiego i nikomu niepodległym; chrześcijanin jest najbardziej uległym sługą wszystkich i każdemu podległym.

Marcin Luter

„Zwiastun Ewangelicki” 10/2020

Pismo Marcina Lutra O wolności chrześcijanina zostało opublikowane w książce Pisma etyczne.