miniatura

ks. Włodzimierz Nast (1942-2020)

Ks. radca dr Włodzimierz Adam Nast zmarł po ciężkiej chorobie w wieku 78 lat dnia 18 kwietnia 2020 roku w Warszawie. Zasmucił swym odejściem przede wszystkim wierną towarzyszkę życia i służby Ewę, z którą przeżył prawie 55 lat, syna Tomasza, synową oraz dwoje wnucząt, bliższych i dalszych krewnych, przyjaciół, parafian, koleżanki i kolegów w urzędzie, a także rodzinę akademicką i ekumeniczną.

Pochodził z Pruszkowa, gdzie w wieku 17 lat ukończył Liceum Ogólnokształcące im. Tomasza Zana. W wieku 21 lat, w dniu 20 października 1963 roku – wraz z przyszłym biskupem diecezji katowickiej ks. Rudolfem Pastuchą – został ordynowany w kościele Świętej Trójcy w Warszawie. Przez rok służył jako wikariusz w Krakowie, swój ślad pozostawił także w gdańskiej parafii oraz w Węgrowie. Jednak 56 lat swego życia poświęcił warszawskim parafiom, w tym szczególnie parafii Świętej Trójcy jako jej wikariusz, proboszcz pomocniczy, proboszcz czy wreszcie emerytowany aktywista. Swym doświadczeniem dzielił się w różnych kościelnych gremiach. W latach 1992-2007 był członkiem Synodu Kościoła, członkiem Kościelnej Komisji Egzaminacyjnej w latach 1990-2007, następnie w latach 1996-2007 radcą duchownym diecezji warszawskiej, a w latach 1997-2001 radcą konsystorza. Zainspirowany przez ks. Ryszarda Trenklera, obdarowany przez Boga pięknym głosem, od początku swej służby teoretycznie i praktycznie zajmował się liturgiką, stając się niekwestionowanym znawcą kościelnych agend i liturgicznych zagadnień. Jako świetny mówca i kaznodzieja zgłębiał także wiedzę w tym zakresie. Naukową działalność realizował w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie zdobywając tytuł doktora na podstawie rozprawy: Agendy kościelne w ewangelicko-augsburskim zborze warszawskim w latach 1650-1955. Pełnił też obowiązki kierownika Katedry Ewangelickiej Teologii Praktycznej ChAT. Po przejściu na emeryturę związał się z Ekumenicznym Uniwersytetem Trzeciego Wieku. Był znanym i aktywnym ekumenistą. Od 1997 roku przez 10 lat był członkiem Komisji ds. kontaktów z Kościołem Ewangelicko-Reformowanym i Ewangelicko-Metodystycznym w RP.

Urna z prochami długoletniego proboszcza warszawskiej parafii została wystawiona w kościele Świętej Trójcy w czwartek 23 kwietnia br., by parafianie, środowiska ekumeniczne, przyjaciele i znajomi mogli pożegnać zmarłego. W związku ze stanem epidemii pogrzeb ks. Włodzimierza Nasta odbył się 24 kwietnia, wyłącznie w gronie rodzinnym. Na cmentarzu ewangelickim przy ul. Młynarskiej kazanie wygłosił rektor ChAT ks. prof. dr hab. Bogusław Milerski. Słowa pożegnania w imieniu Kościoła i jego władz wypowiedział biskup Kościoła Jerzy Samiec, w imieniu diecezji warszawskiej bp Jan Cieślar, w imieniu diecezji cieszyńskiej, sióstr diakonis oraz Katedry Ewangelickiej Teologii Praktycznej bp Adrian Korczago. Pożegnali go też proboszczowie warszawskich parafii: Świętej Trójcy – ks. Piotr Gaś oraz parafii Wniebowstąpienia Pańskiego – ks. Dariusz Chwastek. W pogrzebie uczestniczyli również ks. Adrian Lazar, diakon Małgorzata Gaś i kurator parafii Świętej Trójcy Igor Chalupec.


 

Pożegnanie z uśmiechem dziękczynienia

Pożegnania nigdy nie są proste. Wiążą się ze smutkiem za utraconym wspólnym czasem, za głosem, którego już więcej nie usłyszymy, za uśmiechem, którego zabraknie, za myślami, którymi już się nie podzielimy. Powracać do przeżytego będziemy mogli tylko we wspomnieniach. Piękną jest rzeczą, gdy wspomnienia przeplatane są wdzięcznością. Wówczas jak gdyby łatwiej przychodzi przeżywać żałobę. Kiedy bowiem smutek próbuje nami zawładnąć, przywoływanie na pamięć momentów, chwil i wydarzeń naznaczonych wdzięcznością sprawia, że nawet mimo łez pojawia się uśmiech dziękczynienia. Właśnie takim uśmiechem pragnę pożegnać mego nauczyciela akademickiego, wykładowcę, kolegę w urzędzie, przyjaciela.

Dziękuję Bogu za ciepło, którym otaczał nas, studentów, nigdy nie pozwalając sobie na przedmiotowe potraktowanie. Zawsze obdarzał nas szacunkiem, co w pełni odczuwaliśmy. W czasie egzaminów, tych akademickich i tych konsystorskich, próbował naprowadzać na właściwy trop, by egzaminowany mógł wykazać się posiadaną wiedzą.

Dziękuję za jego elokwencję, którą nigdy się nie pysznił, ale pięknie dzielił z nami. Podczas rozmów z nim każdorazowo odkrywałem niezwykle szerokie horyzonty jego wiedzy i zainteresowań. Często potrafił „sypać z rękawa” ciekawostkami, anegdotami. Znał się na sztuce, literaturze, muzyce, lubił teatr. Jak przystało na teologa praktycznego, czerpał z tych dziedzin inspiracje do swej służby kaznodziejskiej, co powodowało, że chętnie słuchało się jego kazań, mów okolicznościowych, które celowały w słuchacza i jego problemy. A te nie były mu obce. Duszpasterskie rozmowy, które prowadził, pozwalały mu odkrywać złożoność człowieka, na którą reagował odpowiednio dobranym Słowem Bożym.

Dziękuję za trafne riposty, których nie unikał, ale zgrabnie wplatał w tok rozmowy. Tym samym wysyłał wyraźny sygnał, że nie są mu obojętne omawiane sprawy.

Dziękuję za zainteresowanie drugim człowiekiem, jego pasjami. Ilekroć bywał w naszym domu bądź my korzystaliśmy z gościny przy ulicy Kredytowej, zawsze zaskakiwał przemyślanymi upominkami, zwłaszcza dla naszej córki, powiadając: „A to dla panny Joanny” i wydobywał najnowszą płytę znamienitego skrzypka czy z nagraniem koncertu, w którym niedawno uczestniczył. W tym momencie, jak zwykle perfekcyjnie przygotowany, dzielił się swoimi wrażeniami, dając wyraźnie do zrozumienia, że nawet małoletnia rozmówczyni nie jest mu obojętna.

Dziękuję za emanujące od niego dobro, które sprawiało, że był po prostu lubiany w kręgach duchownych, wśród parafian, którzy często nie tyle traktowali go jako swego pastora, ale wręcz domownika, wśród ludzi, którym okazywał swą otwartość, ceniony wśród przyjaciół.

Gdyby nie epidemia, wiele alejek ewangelickiego cmentarza byłoby wypełnionych po brzegi, bo wielu chciałoby być podczas tego pożegnania. I wielu było obecnych w swych myślach i modlitwach.

Z wdzięcznym uśmiechem dziękuję Bogu także za ostatnią naszą rozmowę telefoniczną, podczas której osłabionym od cierpienia głosem próbował z przypisaną sobie swadą mówić o trudnych doświadczeniach bezsilności. Dotąd w nich uczestniczył duchowo towarzysząc innym. Teraz musiał się zmierzyć z nimi sam na sam, przy duchowym wsparciu żony i syna. Nie koncentrował jednak uwagi jedynie na sobie. Nie zapomniał zagadnąć o biskupie wyzwania, lekarskie trudności mej żony w czasie pandemii, a także dyrygenckie zmagania naszej córki.

Wiem, że były dni, kiedy nie chciał już i nie mógł rozmawiać, ale jednocześnie wiem, że:

„Ci, którzy ufają Panu, są jak góra Syjon,

niezachwiana i trwała na wieki.

Jak góry otaczają Jerozolimę,

tak Pan otacza swój lud

teraz i na wieki”.  Ps 125,1.2 (BE)

bp Adrian Korczago

 

Zwiastun Ewangelicki” 10/2020