miniatura

„Jeśli jesteśmy niewierni, On pozostaje wierny, bo nie może się wyprzeć samego siebie”. 2 Tm 2,13 (BE)

Gdy siadam do pisania tego tekstu – radosnego, wielkanocnego rozważania – media relacjonują sytuację, która opanowała cały w zasadzie świat, w związku z ogłoszoną przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) pandemią. Niewielkie, osiągające rozmiary raptem jednej dziesięciotysięcznej milimetra, stworzonko – kontra najnowocześniejsza technologia, cała medyczna wiedza i sprzęt najnowszej generacji. W Internecie, telewizji, gazetach wszędzie pełno widoków jak z apokaliptycznych filmów grozy.

Pod znakiem zapytania stoją albo już zostały odwołane imprezy i wydarzenia na najwyższym szczeblu, na które świat oczekiwał, i które przygotowywał, nieraz od lat. Padają niewyobrażalne wręcz cyfry, gdy mowa o stratach, na jakie narażona jest globalna gospodarka.

Za tym wszystkim stoi kilka tysięcy śmiertelnych ofiar. Kilkanaście, a może i kilkadziesiąt tysięcy ich bliskich, którym ze względu na rygor epidemiologiczny przyszło przeżywać sterylnie opakowaną żałobę. Masa konkretnych ludzi ze swoimi nadziejami, planami, marzeniami.

Gdy siadam do pisania tego radosnego, wielkanocnego kazania, po raz kolejny okazuje się, że jesteśmy tylko śmiertelnymi ludźmi. Tym razem wiedza ta objawiła się pod fachową nazwą SARS-CoV-2. Ale przecież wcześniej były inne epidemie. Fakt – przynajmniej w moim życiu – oglądane raczej z daleka. Kiedy jednak wyjrzymy spoza uspakajających statystyk, historycznej i geograficznej odległości, dostrzeżemy, że tak samo przypominały człowiekowi o jego słabości i kruchości życia. Brutalnie aktualizowały starą biblijną prawdę: „prochem jesteś i do prochu powrócisz” (1 Mż 3,19; BE).

Dziś jeszcze nie wiem, czy to radosne, wielkanocne nabożeństwo dane nam będzie przeżywać w naszych kaplicach i kościołach. A jeśli tak, to komu z nas dane będzie w nim uczestniczyć? Przyszłość – co może i dobrze – nie jest w naszej gestii. Nasze plany i zamierzenia może pokrzyżować coś mniejszego od jednej dziesięciotysięcznej cząstki milimetra. Ba, nasze plany i zamierzenia możemy sobie pokrzyżować sami, bez pomocy kogokolwiek, czy czegokolwiek z zewnątrz. Słyszałem kiedyś bardzo mądre słowa: „Pamiętaj, na wszystkich możesz się zawieść. Na mnie… też”. Myślę, że czasem warto powiedzieć je sobie do lustra. Wcale nie po to, by się zdołować albo, co gorsza, usprawiedliwiać, bo jedno i drugie zatrzymuje nasz wzrok na przeszłości. Nie pozwala spojrzeć poza własne ograniczenia. A przecież, jeśli całej nadziei na przyszłość nie musimy nieść na swoich barkach, dużo pewniej możemy w nią wkroczyć.

To jest fundament naszego radosnego, wielkanocnego zwiastowania, które wychodzi poza strach, lęk, obawę. Zwiastowania, które przekracza nasze własne granice, które pokonuje nasze ograniczenia. Czy niesie wieść, że świat stanie się bezpieczniejszy? Nie! Czy oznacza, że sam stanę się lepszym, bardziej wiarygodnym i stałym człowiekiem? Częściowo pewnie tak. Ale przede wszystkim wskazuje na Tego, któremu mogę bez obaw powierzyć przyszłość.

Zaledwie trzydzieści kilometrów od miejsca, w którym mieszkam, ciągnie się granica. Za nią swego czasu urządzono „raj na ziemi”. Kraj, w którym porzucono „opium dla ludu”, czyli chrześcijańską wiarę i wszystkie „religijne zabobony”. Rozpoczęły się dekady prześladowań. Setki tysięcy chrześcijan skazywano na więzienia i śmierć albo „tylko” na leczenie psychiatryczne – bo kto, uzasadniano, przy zdrowych zmysłach w XX wieku wierzy w gusła i zabobony. Ale w całym tym szale, pomimo prób, nie udało się wyeliminować z kalendarzy jednego słowa: woskriesienie. Po rosyjsku znaczy to niedziela, ale w dosłownym tłumaczeniu oznacza również zmartwychwstanie. Dla prześladowanych to słowo było zachętą, by patrzeć ponad całe zło świata, w jakim przyszło im żyć.

Przeżywając w tym roku dość nieoczywisty okres pasyjny z utęsknieniem czekam tego radosnego, wielkanocnego czasu. I wiem, a nawet jestem pewny, że nadejdzie, „bo [Bóg] nie może się wyprzeć samego siebie”. A kiedy wiem, że taki jest mój Przewodnik, nie boję się wyruszyć z Nim w drogę. Amen.

Wielkanoc

„Zwiastun Ewangelicki” 7/2020