miniatura

 

Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga jest częścią stworzenia. Naszym zadaniem jest zasiedlanie i troska o świat. Kiedy czytamy, jak wyglądało życie w ogrodzie Eden, widzimy pełną harmonię i jedność. Równowagę panującą w świecie.

Została ona zniszczona, bo człowiek w swej pysze zapragnął być równy Bogu. Zaś Boży nakaz, by czynić sobie ziemię poddaną, nie oznaczał już troski i odpowiedzialności, ale wyniszczenie i wykorzystywanie (1 Mż 1,28). W drugim opisie stworzenia czytamy, że Bóg umiejscowił człowieka w ogrodzie Eden „by go uprawiał i strzegł” (1 Mż 2,15). Człowiek jest więc współpracownikiem Boga w procesie kształtowania i troski o świat.

Tymczasem ludzkość pogrążona w grzechu zwraca się przeciwko środowisku. Tylko, że jest to akt samobójczy. Skoro bowiem, jak wierzą luteranie, jesteśmy jednością ciała, ducha i duszy, to znaczy, że jako część stworzenia zwracamy się także przeciwko sobie! Każde nieodpowiedzialne i niszczące zachowanie względem świata jest powolnym zaciskaniem pętli na własnej szyi.

Czy najlepszą ilustracją i potwierdzeniem tego nie jest fakt, że plastik wyrzucony do morza zjadamy wraz z rybami. Z kolei ten spalany w piecach wraz z dymem dostaje się do naszych płuc. Przeczytałem, że każdy z Polaków ma między 25% a 33% szansy na nowotwór spowodowany nie genetyką, a właśnie warunkami życia, m.in. jakością jedzenia czy powietrza. Łatwo oczywiście jest zrzucić winę na tego złego Boga, trudniej dostrzec efekt własnych decyzji i wyborów.

Nie jestem naukowcem i ciężko mi opisywać te zjawiska w kategoriach naukowych. Zresztą wachlarz spraw i zagadnień z tym związanych jest szeroki. Jednak wizja świata bez wody pitnej, a co za tym idzie bez jedzenia, nie jest odległa. Wizja świata pogrążonego w wojnie o zasoby naturalne i migracja na niespotykaną dotąd skalę, która może nas dotknąć, może się urzeczywistnić. I powiem szczerze, nie jestem w tej sprawie optymistą. 

W sytuacji, gdy już nie tylko stoimy nad przepaścią, ale powoli do niej się zsuwamy, skutecznie pozbywając się ostatnich zabezpieczeń, ludzkość zdaje się nie dostrzegać problemu. Politycy cynicznie kłamią, bo losy świata interesują ich co najwyżej do końca kadencji, gigantyczne korporacje liczą dolary, a my?

Wywozimy śmieci do lasu, palimy je w piecach (sam znam kilka takich adresów), usuwamy filtry z układów wydechowych naszych aut, bo to tańsze niż wymiana. Wycinamy drzewa zamieniając kraj w pustynię, chociaż nie mamy zasobów wody pitnej. Czy trzeba wymieniać dalej?

Nikogo to jednak nie interesuje. Ludzi, którzy sprzątają w wolnym czasie lasy czy parki, nazywa się, delikatnie mówiąc, „ekscentrykami”. Liczy się chwilowy niewielki zysk i święty spokój. Co nas zajmuje, to wyprzedaże w marketach. Jak podają media, w marketach jednej z brytyjskich sieci, która zamyka sklepy i wyprzedaje towar, doszło do bijatyki i wyrywania sobie towaru. Cóż, nie darmo mówi się, że galeria handlowa jest świątynią XXI wieku, a konsumpcja nowym bóstwem. Co będzie, gdy nie będzie już nic do skonsumowania?

Co my możemy zrobić? Nie od nas to zależy – powiecie. Jasne, bezpośrednio nie zmienimy polityki państw czy działań korporacji. To działania długofalowe, które można prowadzić chociażby poprzez wybory czy decyzje przy sklepowych półkach. Nie znaczy to, że nie możemy nic zmienić. Każdy może zmienić swoje otoczenie, co wspólnie da nam zmianę całkiem dużej części świata. Współczesny patriotyzm i obrona ojczyzny nie rozgrywa się na granicach czy w walce z taką, czy inną ideologią. Rozgrywa się ona w trosce o środowisko naturalne i staje się powoli walką o przeżycie. Nie wyrzucajmy śmieci do lasu. Używajmy wielorazowych toreb. Przesiądźmy się na rower. Inwestujmy w ekologiczne źródła energii. Róbmy cokolwiek.

Tekst ukazał się na portalu www.rzeczjasna.ostroda.pl

„Zwiastun Ewangelicki” 4/2020