miniatura

 

Oj, bardzo smutno rozpoczyna się rok 2020 na świecie i w naszym kraju. Pożary w Australii. Zestrzelenie ukraińskiego pasażerskiego samolotu w Iranie. Napięta sytuacja militarna na Bliskim Wschodzie. Nieprzyjazne wypowiedzi rosyjskich polityków pod adresem Polski na temat przyczyn wybuchu II wojny światowej i roli naszego kraju jako agresora, a nie ofiary tej wojny. Dyskusja na temat praworządności w naszym kraju w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej i coraz głośniej wypowiadane myśli na temat wyjścia Polski z Unii Europejskiej – a to dopiero początek roku.

Piszę te słowa w styczniu, a zatem w miesiącu ekumenicznych spotkań odbywających się w Kościołach różnych wyznań. Ale i tych inicjatyw jakby mniej, tak mi się wydaje. Nie jestem znawcą ruchu ekumenicznego, polityki międzynarodowej i relacji międzypaństwowych, nie będę się zajmował tymi zagadnieniami. Chcę jako obywatel naszego państwa spojrzeć na naszą ziemską rzeczywistość. Interesuje mnie nasz kraj, relacje międzyludzkie, kontakty międzywyznaniowe i kierunek, w którym zmierzamy jako obywatele ziemskiej ojczyzny i jako parafianie ziemskiego Kościoła o nazwie Ewangelicko-Augsburski.

Jako społeczność mniejszościowa, podobnie jak mniejszościowe narodowości żyjące w naszym kraju dostrzegam, że przestajemy się liczyć i nikt nas już nie zauważa kształtując obowiązujące wszystkich prawo. Nikt nie pyta o nasze zdanie, czy nas nie rażą sformułowania i tworzone przepisy dotyczące zasad międzyludzkiego współżycia, metody leczenia czy rodzenia i wychowywania dzieci. Oczywiście zdarzają się wyjątki, takie jak spotkanie noworoczne u Prezydenta RP czy spotkanie Marszałka Senatu z delegacją ewangelickiej mniejszości. Zazwyczaj wydaje się nam po takich spotkaniach, że osiągnęliśmy jakiś sukces. Na ogół jednak, po kilku dniach, już nikt o tym zdarzeniu nie pamięta i nic szczególnego się nie wydarza. Żyjemy bowiem w państwie, w którym jeden naród i jedno wyznanie są istotne, i jego zasady najważniejsze, a o mniejszościach warto sobie przypomnieć, ale tylko na chwilkę i wtedy, gdy to może się opłacać.

Konsekwencją jest, że słabnie zainteresowanie działalnością ruchu ekumenicznego po każdej ze stron, poszerzaniem wzajemnej wiedzy o sobie, budowaniem liturgicznych społeczności. Wielu polityków i hierarchów Kościoła Rzymskokatolickiego uważa, że wiele już osiągnięto, aby zaprowadzić bezdyskusyjne akty prawne promujące jedynie właściwy osąd i kierunek rozwoju naszego kraju. Ma być Polska jednowyznaniowa z obowiązującym kodeksem kościelnych zasad i jednonarodowa – tylko dla „prawdziwych Polaków”. Po co zapraszać i prezentować na nabożeństwach inne od rzymskokatolickiego poglądy, upubliczniać – reklamować jakichś innych, inaczej postrzegających i rozumiejących Boga. Jeszcze może by się ktoś zainteresował Kościołem Reformacji lub prawosławiem, lub baptystami? Zaczął zadawać pytania, a tego nikt w naszym kraju i Kościele większości nie chce. Nikomu nie zależy na poszerzaniu wiedzy o innych religiach i innych wyznaniach chrześcijańskich, lepiej, żeby były niewidoczne w przestrzeni publicznej. Ma być w Polsce jeden Kościół, ze swoimi normami i zasadami, swoim prawem – inni mogą być tolerowani, tak jak było niegdyś.

Tylko pamiętajmy: tolerancja to nie równość! Ktoś wyższy, ważniejszy, mocniejszy, posiadający władzę toleruje obecność kogoś, kogo uważa za niższego i gorszego. On go zaledwie toleruje, a nie uznaje w nim równoprawnej osoby! Dlatego w wypowiedziach polityków i kościelnych hierarchów słyszymy, że Polska była zawsze ostoją tolerancji. To prawda, ale to nie oznacza, że była państwem równości i szacunku. Tolerancję znamy z okresu odrodzenia, a także z okresu międzywojennego i wiemy, do czego takie tolerancyjne, a z czasem już nietolerancyjne postawy doprowadziły.

Wydaje się, że od kilku lat obserwujemy w naszym kraju ograniczanie podstawowych praw człowieka, rzekomo dla jego dobra. Od najmłodszych lat ukierunkowuje się jego rozwój, formatuje poglądy, jakie mają mu być bliskie, zasady religijne, jakich powinien przestrzegać. Przyznam, że czasami używane niedopowiedzenia, gra słów, sprawiają, że dzięki nim argumentacja brzmi dobrze. W konsekwencji jednak narzucone kierunki wychowania i ukształtowania człowieka stawiają go w konflikcie z własnym sumieniem, zasadami i prawem, w którym został wychowany jako ewangelik.

Jeśli nie nastąpi zmiana myślenia i kierunku kształtowanego prawa, takie małe społeczności, jak nasza ewangelicka w Polsce, za kilka lat stracą swoją tożsamość i zagubią się. Wspominając tylko swoją historię nie odnajdą kierunku, w którym powinny zmierzać tworząc ewangelicki model społeczeństwa obywatelskiego. Separowanie się naszego państwa od struktur europejskich pogłębi ten problem. Niektórym byłoby na rękę wystąpienie Polski z UE albo wyproszenie nas z tych struktur ze względu na brak praworządności. Wreszcie bez przeszkód można byłoby tworzyć jednolite, zhierarchizowane państwo jednego Kościoła i jednego narodu. Jeśli ktoś uważa, że nam, polskim ewangelikom, będzie lepiej poza UE, jest w błędzie.

„Zwiastun Ewangelicki” 3/2020