miniatura

 

Czy zastanawiamy się nad przyczynami wypowiadanych na nasz temat opinii? Przecież w swoim mniemaniu jesteśmy chodzącymi ideałami. Gdy ktoś myśli o nas inaczej, a zwłaszcza, gdy nas krytykuje, wtedy to już „ogień na dachu” – wszystko zaczyna się w nas gotować. Traktujemy krytyczne wypowiedzi pod naszym adresem jako złośliwość lub wyraz uprzedzenia. A zwłaszcza, gdy ktoś dotyka naszego osobistego sacrum, jakim jest nasze życie religijne. Wtedy w naszym przekonaniu to już „obraza Boska”. Czujemy się śmiertelnie urażeni.

Mimo ogólnoświatowych norm i zasad życia międzyludzkiego, każde państwo ustala swoje wewnętrzne prawo. W jakim stopniu to prawo określa prawa wszystkich jednostek czy określonych społeczności, a w jakim chroni partykularne interesy prawodawcy, to już przeważnie zależy od tego, kto w tym momencie sprawuje władzę.

Każdy rządzący uważa, że to, co on ustanowił, niejednokrotnie bez oglądania się na inne grupy społeczne i ich racje, jest najlepsze. Do czego takie myślenie prowadzi, to już przerabialiśmy w minionych wiekach. Gdy jeden „wróg” zostaje obłaskawiony w taki czy inny sposób, już trzeba szukać nowego. W końcu jesteśmy walecznym narodem, słynącym z wielu wygranych bitew. Nie ma chyba na świecie takiego miejsca, gdzie nasi rodacy nie byliby uczestnikami walk. Obojętnie czy to ogólnoświatowych, czy lokalnych. Bez naszego udziału nie może być zwycięstwa! Nie powiem, jest to chwalebne, jeżeli w słusznej sprawie, przynoszącej bezpieczeństwo naszemu krajowi bądź budujące pokój na świecie.

Jakże jednak można być sygnatariuszem pokoju na świecie, gdy nie dbamy o Boży pokój u siebie? Gdy nieustannie tworzona jest atmosfera, która wyzwala wzajemną wrogość różnych grup społecznych, nieraz sztucznie tworzonych, dzielonych na lepsze i gorsze. Wszystko to dzieje się w duchu rzekomej sprawiedliwości społecznej i w swoistym poczuciu obrony wartości chrześcijańskich, którymi tak się szczycimy. Tych jednak niestety w naszych wojenkach nie uświadczysz ani na lekarstwo. Górę biorą nasze, nieraz na szybko urodzone, ambicje i odgrzewane tradycje.

Niestety różnice światopoglądowe czy religijne wiodą w tym wszystkim prym. Prawica wygaduje na lewicę, katolicy na protestantów bądź odwrotnie. Na każdym kroku wzajemne opluwanie, wytykanie się palcami. Chrześcijańskie wartości gdzieś się zapodziały.

 Bóg obdarzył nas wolną wolą. Niedawno znalazłem ciekawy, jakże wymowny cytat: „Zanim kogoś wytkniesz palcem, sprawdź, czy masz czyste ręce”. Jeżeli jesteśmy ludźmi wierzącymi, żyjącymi na co dzień w społeczności z Bogiem, wtedy te wartości w naturalny sposób powinny wypływać z nas do otaczającego nas świata. Ale nie! My musimy pokazać, że to właśnie Kościół Rzymskokatolicki jest „jedynie zbawiającym” albo że Lutrowe pisma nauczają najlepiej. Po prostu liczą się tylko dogmaty i tradycje, a treści Ewangelii, w argumentacji jak nie widać, tak nie widać. Musi być po naszemu. Buduje się coraz więcej kościołów, w których rok z rokiem ubywa wiernych. Stawia się wiele pomników, w takiej czy innej intencji, a następnie broni się ich wartości za wszelką cenę. Na siłę chcemy pokazać, jakimi jesteśmy obrońcami chrześcijaństwa, którego tak na prawdę w nas nie ma.

Chrześcijaństwo to wszystkie ziemskie Kościoły, które w swych naukach wyznają Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela. Żaden z tych Kościołów nie ma monopolu danego mu przez Boga. Z kolei żadne państwowe prawo nie obroni istnienia chrześcijaństwa w narodzie, jeżeli Prawo Boże będzie tylko leżeć na półce albo zamknięte w szufladzie. Jest tylko jeden Kościół, którego Panem jest Jezus Chrystus. W tym Kościele jest miejsce dla każdego, kto w Niego uwierzy i będzie żył według Ewangelii.

„Zwiastun Ewangelicki” 3/2020