„Ale Jan odmawiał mu, mówiąc: Ja potrzebuję chrztu od ciebie, a ty przychodzisz do mnie?”. Mt 3,14
Zadziwiająca jest ta wymiana zdań między Janem a Jezusem nad Jordanem. Właściwie dlaczego Jan wzbraniał się udzielić chrztu Jezusowi? Czy czuł się niegodny? Czy może widział chrzest wąsko – tylko jako akt pokuty, oczyszczenia sumienia, pragnienie rozpoczęcia nowego życia?
Pan Jezus w swoim chrzcie przekazał nam coś znacznie ważniejszego. Zanurzając się w wody Jordanu, Jezus zanurzył się w nasze życie, w brud naszej grzeszności, pozwolił, aby szlachetna biel Baranka przełamana została plamą naszego grzechu. Od chrztu Jezusa w Jordanie zaczyna się świadoma, dobrowolna droga w stronę śmierci, ofiarnej śmierci Baranka dla zbawienia świata i każdego człowieka. W Sakramencie Chrztu Świętego rozpoczyna się droga do życia oczyszczonego, do życia prawdziwych dzieci Bożych. Chrzest zapoczątkowuje w nas proces wiary, dzięki któremu odczuwamy coraz bliższą więź ze Stwórcą, możemy dostrzec, że właśnie wiara daje nam prawo stania się Bożymi dziećmi – coraz bardziej świadomie, coraz pełniej. Tak rozumieć możemy słowa z Ewangelii Jana 1,12: „Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego”. Poprzez chrzest otrzymujemy dostęp do skarbnicy zbawienia.
Chrzest Jezusa to epifania, czyli moment, w którym zamanifestowała się Jego boska natura. Jest takich momentów kilka. Zatem to nie tylko wizyta mędrców w Betlejem, czy objawienie na górze przemienienia. Także w trakcie ukrzyżowania – co widzimy w wyznaniu setnika dowódcy plutonu egzekucyjnego czy po zmartwychwstaniu – w drodze do Emaus. Jednak głos, który usłyszeli zgromadzeni nad Jordanem i biała gołębica, która spoczęła na Zbawicielu (por. Mt 3,16-17), były niezwykłym świadectwem ważności, duchowego wymiaru chrztu Jezusa.
Wielu chrześcijan udaje się do Izraela lub do Jordanii również po to, by wchodząc do rzeki Jordan przeżyć jeszcze raz doświadczenie chrztu. Nie należy tego rozumieć jako chęci ponownego przyjęcia sakramentu, ale jako coś w rodzaju „złotej konfirmacji” – zwyczaju, który przecież nie budzi zgorszenia. Przy ujściu rzeki Jordan z Jeziora Galilejskiego wielu pragnie chociażby umyć swoją twarz, myśląc o własnym chrzcie, o swojej drodze do wiary, o znaczeniu Pana Jezusa w życiu.
W Dużym katechizmie Marcina Lutra czytamy, że stary Adam, który jest w nas, powinien być każdego dnia utopiony(jakby poprzez zanurzenie w wodzie chrztu), aby mógłcodziennie powstawać nowy człowiek. Skąd się wzięły takie odważne słowa? Czy z wyobraźni Reformatora? Z pewnością nie. To w Biblii znajdujemy stwierdzenia, które zbudowały odwagę ks. Marcina Lutra. Apostoł Paweł uczy na jej kartach, czym jest chrzest: „Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili. Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania, wiedząc to, że nasz stary człowiek – czyli ten stary Adam – został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi”(Rz 6,3-6).
Proces umierania i powstawania do życia dzieje się w nas. Każdego dnia mamy przypominać sobie, że jesteśmy ochrzczeni, abyśmy każdego dnia doznawali cudu zmartwychwstawania jako oczyszczona, odkupiona, szczególna własność Jezusa Chrystusa. Amen.