miniatura

W „Kalendarzu Ewangelickim 2020” zamieściliśmy teksty omawiające temat 2020 roku. W związku z 500. rocznicą ukazania się traktatu Marcina Lutra O wolności chrześcijańskiej, mamy Rok wolności chrześcijańskiej. Poniżej drukujemy fragmenty dwóch artykułów, które na ten temat opublikowaliśmy w naszym roczniku. Traktujemy je jako zachętę do uważnego przeczytania ich w całości i szukania tam odpowiedzi na pytania, czym jest nasza chrześcijańska wolność i do czego nas zobowiązuje. Dzięki temu lepiej zrozumiemy, na czym tak naprawdę polega bycie ewangelikiem.

 

Mamy drugą połowę 1520 roku. Od momentu wybuchu kontrowersji o odpusty wywołanej 95 tezami Marcina Lutra minęły blisko trzy lata. Był to czas, w którym w licznych pisemnych i osobistych konfrontacjach z teologami wiernymi Rzymowi, a także z oficjalnymi delegatami papieskimi zakonnik z Wittenbergi przeobrażał się w Reformatora. Czas, w którym profesor wittenberskiego wydziału teologii zrozumiał, że sprawa, którą poruszył 31 października 1517 roku, nie jest wyizolowanym wycinkiem chrześcijańskiej pobożności, w którym zalęgły się nadużycia, ale dotyczy kwestii dla chrześcijaństwa fundamentalnej – odpowiedzi na pytanie, od czego zależy zbawienie człowieka. (…)

Aktywność Lutra nie ograniczała się jednak w tamtym czasie do łatwo pamiętanych przez współczesnych i potomnych sym­bolicznych gestów, które naznaczyły jego drogę ku Reformacji. O wiele ważniejsze dla przebiegu odnowy Kościoła okazały się pisma, jakie powstały w cieniu groźby ekskomuniki w drugiej połowie 1520 roku. Trzy z nich zyskały wśród badaczy spuścizny Reformatora miano pism programowych, gdyż w nich Luter sformułował w sposób najpełniejszy teologiczne podstawy, a tak­­że praktyczne propozycje zmian, jakie nieść miała ze sobą od­nowa Kościoła. Pierwsze z nich – Do chrześcijańs­kiej szlachty niemieckiego narodu o poprawie chrześcijańskiego stanu – niosło przesłanie o odpowiedzialności świeckich za zmianę w Ko­ś­ciele, gdyż w opar­ciu o koncepcję pow­­szech­nego kapłańs­twa wszystkich ochrz­czo­nych unieważniało podział na świeckich i duchownych, widząc w tych, którzy przyjęli Chrzest Święty ludzi duchowych, powołanych do odpowiedzialności za Kościół. By to za­danie uczynić bardziej atrakcyjnym, Luter przedkładał w nim także program reform będący odpowiedzią na palące problemy niemieckiego Kościoła przekazywanych do Rzymu od ponad 50 lat w Skargach narodu niemieckiego.

Drugi z traktatów – O niewoli babilońskiej Kościoła – był walną rozprawą ze średniowiecznym, mającym już wtedy rangę dogmatu, systemem dystrybucji zbawienia poprzez 7 sakramentów. Zbawczą rolę zachował w tym piśmie dla dwóch: Chrztu Świętego i Wieczerzy Pańskiej, zaś trzeci – pokutę – odczytywał jako powrót do Chrztu. Tylko one bowiem łączyły zewnętrzny znak z obietnicą zbawienia daną przez Chrystusa.

Najważniejsze było jednak trzecie z pism programowych, noszą­ce w wersji łacińskiej tytuł O wolności chrześcijańskiej, a w wersji niemieckiej O wolności chrześcijanina. Jego wyjątkowość nie polegała jedynie na tym, że było ostatnią próbą po­jednania z papieżem, w której Luter bez polemicznej zaciętości, spokojnie raz jeszcze wykładał swoje stanowisko. Było wyjątkowe ze względu na to, że w tej niewielkiej, liczącej nieco ponad dwadzieścia stronic broszurce autor wyłożył istotę reformacyjnego przesłania. Spośród jego pism jest to traktat, który chyba najpełniej można określić jako wykładnię i objaśnienie reformacyjnego pojmowania zbawienia jako dokonującego się dzięki Chrystusowi, za pośrednictwem Słowa Bożego, jedynie z łaski przez wiarę. Tak więc wykładnię tych treści, które spadkobiercy ujmowali w chwytliwe, acz przez swoją skrótowość nie zawsze właściwie rozumiane hasła: solus Christus – jedynie Chrystus, sola gratia per fidem – jedynie z łaski przez wiarę, solum Verbum – jedynie Słowo. By wyjaśnić kluczowe dla swojej teologii i propozycji zmiany w Kościele rozumienia zbawienia, Luter skupia się w owym piś­mie na tym, co najważniejsza dla chrześcijanina, a więc na wierze. Umieszczą ją jednak w ramie chrześcijańskiej wolności. Ta nośna metafora z jednej strony dotykała potrzeb ludzi jego czasów, którzy, podobnie jak wcześniej sam Reformator, widzieli Chrystusa jako sędziego, przed którym skrupulatnie będą musieli się wytłumaczyć ze swoich czynów, z posłuszeństwa wobec nakazów Boga i Kościoła.

Fragment tekstu z „Kalendarza Ewangelickiego 2020”